header

O mnie

Jak to się zaczęło?

Fotografia chodziła mi po głowie od zawsze… jako mała dziewczynka uwielbiałam siadać na dywanie z rodzinnymi albumami i przeglądać je godzinami. W tych starych odbitkach było coś hipnotyzującego – czasem wydawało mi się że uwiecznieni tam ludzie chcą mi opowiedzieć jakąś historię… Paradoksalnie przez większą część mojego życia nie myślałam o tym żeby sama wziąć do ręki aparat – robienie zdjęć było dla mnie czymś co potrafią tylko nieliczni, czymś z pogranicza sztuki i solidnego rzemiosła, po prostu czymś wyjątkowym, niemal magicznym. Nie mówię tu oczywiście o „pstrykaniu” fotek z wakacji, imprez czy innych widoczków – bo to, jak zresztą chyba każdemu zdarzało się i mnie. Chodzi mi o poważną fotografię.

Fotografia, to moje życie

Z czasem zaczęłam próbować uzyskiwać na zdjęciach efekty, które widziałam u innych, tych prawdziwych fotografów. Szybko okazało się, że moje przeczucia o tym, że to nie takie proste, okazały się trafne. Nie mogę powiedzieć o sobie, że nagle połknęłam bakcyla fotografii, bo on gdzieś we mnie zawsze siedział – ja po prostu jakieś 12 lat temu za jego przyczyną zapadłam na nieuleczalną chorobę objawiającą się nieodpartą chęcią do eksperymentowania ze światłem, cieniem, kolorami i kadrem. To było niemal jak objawienie. Odtąd moje życie stało się lepsze – oprócz mojej wspaniałej rodziny miałam wreszcie także coś swojego, coś co pozwala mi oderwać się od codzienności. Aby nauczyć się więcej magicznych sztuczek zaliczyłam porządny kurs fotografii. Zainwestowałam w profesjonalny sprzęt i się zaczęło. Najpierw imprezy okolicznościowe – wesela, chrzty, studniówki – taka wprawka. Ale ciągle czułam niedosyt, głód czegoś nowego, czegoś w czym się spełnię w stu procentach. I tak zaczęłam przygodę z fotografią studyjną, a że pierwszą modelką była moja córka odkryłam że fotografowanie dzieci to jest właśnie to. Eksperymentowałam na dzieciach sąsiadów, znajomych, rodziny. Początkowo studio zaaranżowałam w dużym pokoju w domu mojej mamy, a gdy wraz z coraz większą liczbą sesji lawinowo zaczęło przybywać rekwizytów i sprzętu musiałam przeprowadzić się do studia z prawdziwego zdarzenia. Dziś nie wyobrażam sobie abym mogła robić coś innego.

Fotografie to kęsy czasu, które
można wziąć do ręki

Angela Carter